Marketing i Biznes Biznes Z potrzeby pasji i buntu. Liroy chce zdobyć światowy rynek konopny

Z potrzeby pasji i buntu. Liroy chce zdobyć światowy rynek konopny

Liroy wszedł do biznesu konopnego - jak na rapera przystało - z potrzeby pasji i buntu. Buntu przed bylejakością produktu, który jego zdaniem zalewał Polskę. Maciej Sagal - jego wspólnik - dołożył obsesyjną wręcz pogoń za doskonałością, a także rozwiązania IT. Wspólnie tworzą markę Liroyal, która już wkrótce uruchamia zbiórkę crowdfundingową. Cel? Milion euro w kilka minut i podbój europejskiego rynku konopnego.

Z potrzeby pasji i buntu. Liroy chce zdobyć światowy rynek konopny

Prowadzisz firmę? Dołącz do Founders Mind, najlepszej konferencji dla biznesu w Polsce

Sprawdź szczegóły wydarzenia

 

Konopie i Liroy – nie da się ukryć, że w Polsce to dość naturalne skojarzenie.

Liroy: Z konopiami nie jestem jednak związany przypadkowo. To nie było tak, że chłopak lubił się najarać i tak trafił na konopie. W latach 70. wyjeżdżałem do dziadków na wakacje. Dobrze to pamiętam, bo ze śródmieścia Kielc trafiałem prosto na pola, a moi dziadkowie uprawiali konopie. Załapałem się na końcówkę, pamiętam może ze dwa zbiory, bo potem uprawy konopi zakazano. Gdy były niesławne problemy z brakiem sznurka do snopowiązałki, to mój dziadek zawsze się śmiał, jak oglądał dziennik. „Nie ma sznurka w Polsce, a u mnie cała stodoła” – mówił. Choć dziadek wiedział, że sporo można zrobić z konopi, to jednak wtedy nie mówiono jeszcze o różnych zastosowaniach. Brakowało technologii.

Potem już włączałem się w akcje edukacyjne i propagatorskie związane z konopiami. Coraz więcej czytałem i zacząłem zauważać nie tylko rekreacyjne czy przemysłowe zastosowania, ale też medyczne. Działam  z Wolnymi Konopiami i z wieloma innymi organizacjami m.in. na rzecz odbudowy rynku konopnego w Polsce. Potem w Sejmie  zacząłem zajmować się legislacją i w końcu udało się wprowadzić pewne zmiany. Choć ustawa została wykastrowana z najważniejszego elementu, czyli możliwości uprawy w Polsce konopi medycznych. Towar musimy sprowadzać i płacić horrendalne ceny zagranicznym koncernom.

A po kadencji?

Liroy: Cały czas z tyłu głowy miałem jednak poszukiwanie marki, która gwarantowałaby wysoką jakość. W Polsce know-how był mały, dopiero zaczynało się o tym rozmawiać. Wiedzieliśmy, że można zrobić ekstrakcję alkoholową, ale ciągnęło mnie do tej na skalę przemysłową, czyli ekstrakcji CO2. Wiedziałem, że jeśli mam mieć dobry brand to musiałbym mieć pełną kontrolę. Posiadać dobry zakład ekstrakcyjny, świetnych fachowców, uprawy. Dopiero wtedy produkt końcowy byłby taki, jaki bym chciał. Maciejowi coraz mocniej przedstawiałem temat konopi i pokazywałem je od innej strony. I z każdym miesiącem nakręcaliśmy siebie nawzajem.

Maciej Sagal: Nad marką Liroyal rozpoczęliśmy pracę na początku 2020 roku i teraz działa w tym ok. 40 osób. To sporo, ale mimo dobrych kontaktów nie zawsze można znaleźć odpowiednich ludzi wolnych w odpowiednim czasie.

Nazwę Liroyal mogą wymyślić dwie głowy, ale ruszyć z biznesem już tak łatwo nie jest.

Maciej Sagal: Skupiliśmy się na tym, żeby stworzyć cały łańcuch, który dawałby pewność, że na końcu dostajemy właśnie taki produkt, jaki chcemy. Nasze zainteresowanie wysokiej jakości ekstrakcją, po wielu rozmowach z potencjalnymi partnerami doprowadziło nas do GoldGreen. Okazało się, że na wyciągnięcie ręki są eksperci, którzy od lat zajmują się ekstrakcją i nie musimy szukać fachowców w Europie czy USA. Podobnie jak my patrzą  na biznes i rozumieją, że musi być oparty na nauce i innowacjach. W samej fabryce zajmującej się ekstrakcją mamy zatrudnionych 15 osób, a w newralgicznych momentach pracujemy na trzy zmiany. Naszym oczkiem w głowie jest jednak współpraca ze wspomnianymi naukowcami, którzy te nowe produkty potrafią stworzyć. Fizycy kwantowi, chemicy, nanotechnolodzy, a nawet jeden z inżynierów z NASA. Nie zdradzimy wszystkich technologii, nad którymi pracujemy, ale cały czas szukamy tego czego nie ma na rynku, na czym też możemy dobrze wyjść biznesowo.

Liroy: Musimy mieć bardzo dobry produkt, bo na rynku pojawiło się wiele rzeczy z konopi dość marnej jakości. W pewnym momencie ponad 90% rynku to była tragedia, a część produktów robiona była pokątnie. I to mnie zaczęło wkurzać, bo martwiłem się, że to pójdzie w stronę branży, która nie dba o kontrolę jakości, a rozwój tego sektora utknie w martwym punkcie. Powrót do myślenia, że konopie trują ludzi był dla mnie niedopuszczalny. Ludzie zamiast potencjalnie świetnych leków z powrotem zaczęliby się bać, bo dostawaliby produkt marnej jakości, który nie działa lub – co gorsza – działa źle i wywołuje niepożądane efekty uboczne.

Mogą Cię zainteresować

Eksperci za darmo jednak nie pracują.

Maciej Sagal: Część pieniędzy, które już teraz zarabiamy, musi iść na rozwój naszych produktów. Chcemy dostarczać kannabinoidy bardziej skutecznie do organizmu człowieka. Wchłanialność jednego z naszych produktów już jest na poziomie ponad 50%, a jeśli konkurencja dochodzi teraz do 10%, to i tak jest uznawane za sukces. Żeby robić ciekawe rzeczy, które służą zdrowiu ludzi, najpierw trzeba zainwestować. Chcemy odkrywać dla świata jak najwięcej zastosowań konopi. Dziś w środkowej Europie nie ma drugiej tak odważnej firmy.

Możecie już o tym mówić? Czym Liroyal zdobędzie uwagę klientów?

Maciej Sagal: Idziemy w kierunku codziennego zastosowania konopi w diecie. W pierwszej kolejności zapewnimy naszym klientom najwyższej jakości olejki CBD, CBG i CBN w wielu stężeniach i smakach. Liroyal to nie zwykły suplement a lifestyle. Rozwijamy swój dział dotyczący suplementacji sportowej i tutaj nie zgłaszają się do nas zawodnicy drugoligowi, a ci z pierwszych stron gazet – z olimpijczykami włącznie. Zainteresowani są też gracze z e-sportu. Dążymy do tego, żeby ułatwiać życie ludziom choćby w przypadku otaczającego nas problemu covidowego. Jest wiele nowych jednostek chorobowych związanych z syndromem postcovid. Ludzie nie mogą spać po nocach. Przeprowadziliśmy badania. Mamy już produkt przeznaczony dla takich pacjentów.

Podstawą waszego biznesu jest też dział IT.

Maciej Sagal: Dzięki know-how, które wprowadza KingAPP® mamy całą potrzebną technologię w naszych rękach. Cała linia produkcyjna od momentu zakupu suszu, przez ekstrakcję i pracę w laboratorium, po sprzedaż już gotowych produktów, jest zapisana w jednym systemie. Na każde wezwanie jakiegokolwiek urzędu będziemy w stanie przedstawić odpowiednie dokumenty, certyfikaty i udowodnić to, co się z tym produktem działo na każdym etapie przetwarzania.

Liroy: Dzięki AI możemy rozwijać nasze oprogramowanie. Mamy gotowe systemy szybkiego reagowania polegające na tym, że czujniki przy uprawach informują pracownika, że rośliny przechodzą dziwną metamorfozę. Zanim zacznie się rozwijać pleśń, my już będziemy wiedzieć, że zmieniła się temperatura czy pojawiła się jakaś zagrażający substancja i będziemy mogli to szybko wyłapać. I to dla inwestorów też jest ważna rzecz, bo wiedzą, że będziemy mogli zapobiegać ryzyku.

Ruszacie z akcją crowdfundingową na beesfund. To popularny sposób zdobywania gotówki przez branżę konopną. Maciek Kowalski z „Kombiatu Konopnego” zdobył 4,2 miliona złotych w mniej niż 40 minut. CanPoland zebrała nieco większą kwotę w 11 minut. Tylko tak da się w Polsce zdobyć pieniądze na inwestycje w konopie?

Liroy: Mamy inwestorów, którzy prawie się obrazili, że chcemy wchodzić w crowdfunding. Jak nie zaczynaliśmy zbiórki to inwestorzy, tylko przyglądali się i zwlekali z decyzjami, a teraz nagle to oni mają pieniądze i chcą je nam przekazać. Klimat się zmienia i jest bardzo dużo chętnych, ale przy naszym charakterze to nie oznacza, że ich wszystkich weźmiemy na pokład. Trudno jest dzielić to coś co się kocha z kimś kto jest problemowy. Trudno też znaleźć takiego partnera, który wznosiłby coś świeżego. Dzięki crowdfundingowi możemy też pokazać ludziom, jak można skutecznie zarabiać pieniądze. Ludzie nie będą z rana nerwowo spoglądać na swojego bitcoina, tylko będą patrzeć, jak rosną ich konopie.

Maciej Sagal: Crowdfunding jest też świetnym narzędziem marketingowym. Robi się wokół tego naturalny hype. Ktoś kto ma na gram zioła (oczywiście z legalnego źródła) może zostać wspólnikiem Liroya.

Jak będzie wyglądać w szczegółach emisja?

Maciej Sagal: Główna zapowiedź emisji ukaże się na beesfund 20 kwietnia. Wtajemniczeni wiedzą dlaczego, a pozostałym możemy tylko przypomnieć, że to międzynarodowy dzień marihuany. Cel? Milion euro zebrany jak najszybciej, bo chcemy pobić dotychczasowy rekord, który wynosi 11 minut. Celujemy w kilka minut, ale to nie wyścig sam w sobie, chcemy pokazać tylko potencjał branży. Samej emisji można spodziewać się na początku maja. To jest nasza pierwsza, ale nie ostatnia emisja. Inwestorzy będą zachwyceni. Spodziewany rekord da nam możliwość do późniejszego wyjęcia asów z rękawa. I pokażemy, że to co robimy, traktujemy bardzo poważnie, a w szczególności pieniądze naszych inwestorów.

Na co pójdą pieniądze z emisji na beesfund?

Maciej Sagal: Po emisji nie zmieni się wiele przynajmniej jeśli chodzi o nasze działania. Będziemy spółką akcyjną, będziemy rozwijać sieć dystrybucji. Jesteśmy po rozmowach z partnerem, który ma ponad 10 tysięcy punktów w całym kraju. Będziemy rozwijać nowe produkty i coraz śmielej pukać do drzwi poza Polską.

Liroy: Idziemy na Niemców. (śmiech)

Maciej Sagal: Jakościowo jesteśmy gotowi. Jeśli chodzi o IT i marketing mamy przygotowane wiele gotowych rozwiązań. Trzeba teraz zainwestować w odpowiednie kampanie reklamowe i ruszamy na Niemcy. To ok. 75% rynku europejskiego. Wiemy, w jakim miejscu znajdują się jakościowo. Widzimy dość ciekawe rzeczy, których Niemcy nie widzą na swoim rynku. Jakość naszych produktów daje nam pewność, że możemy stać się tam dużym graczem. Dlatego tak ważne są środki m.in. z crowdfundingu, które będziemy mogli wykorzystać na podbój Niemiec. Polska firma może być tam w czymś najlepsza w Niemczech. Nie obawiamy się, bo nasze produkty są już w Ameryce i przechodzą tam regularne i rygorystyczne badania FDA.

Mogą Cię zainteresować

Sami dacie radę? Liroyal jest już na tyle stabilnym biznesem, żeby stać się marką w Niemczech na miarę Roberta Lewandowskiego?

Liroy: Ciągle się rozwijamy. Dążymy do tego, żeby być hubem. Chcemy łączyć ludzi. Szukamy ich. Tych, którzy zapalą u nas żarówkę, że w tę stronę należy iść, bo tego nie mamy, a to jest część łańcucha, który chcemy stworzyć. Prowadzimy zaawansowane rozmowy z innymi. Nie chcemy być agresorem, bardziej chcemy wspomagać inne projekty, z czasem też finansowo i wciągać ich do grupy. Jeśli inna firma nie radzi sobie z różnych przyczyn na rynku, ale ma genialny produkt, to nie zależy nam, żeby ich wykupić w całości. Mamy kadrę, know-how czy dotarcie wizerunkowe. Nawet jeśli zabierzemy im trochę tortu, wykupując część ich akcji, to w perspektywie czasu dostaną od nas kilka kolejnych tortów, z których będą mogli odkrajać swoje kawałki.

Legislacja rzuca wam nadal kłody pod nogi?

Liroy: Jesteśmy w innej rzeczywistości niż jeszcze parę lat temu, ale jest jeszcze o co się bić. Pierwsza rzecz to depenalizacja i nie wymaga to głębszego komentarza. Druga sprawa to wspomniane już dopuszczenie upraw konopi medycznych. Nie ma podstaw, żeby zarabiali na tym Holendrzy czy Kanadyjczycy, jeśli wszystko możemy mieć u siebie. Ciągle rozmawiam z partią rządzącą i z prezesem Kaczyńskim i widzę „zielony sygnał”. Oby do końca kadencji udało się to doprowadzić do końca.

Maciej Sagal: Nie możemy też robić z rolników przestępców. W Polsce na skalę przemysłową można uprawiać konopie o stężeniu THC do 0,2%. Nasza odmiana białobrzeska w dobrych warunkach może samoczynnie zdecydowanie przekroczyć normy. W Unii Europejskiej zapadła decyzja, że można uprawiać konopie o stężeniu 0,3% THC. Nadal nie zostało to zaimplementowane do polskiego prawa. Trzeba jednak walczyć, żeby w przemysłówce można było stosować konopie do 1% THC. Nikt tego rekreacyjnie nie wykorzysta, a dla branży to kosmiczny skok jakościowy. Chcemy budować klaster, dawać rolnikom szansę, ale muszą spać spokojnie.

Podziel się

Zostaw komentarz

Najnowsze

Powered by: unstudio.pl